Aktualności

Informacja

Strona znajduje się w archiwum.

O dwóch takich, co... służą w policji

Data publikacji 10.03.2011

Ten sam fach w ręku, taki sam mundur, te same twarze. Wielu patrząc na nich dostaje oczopląsu. Dlaczego? Bo bracia aspiranci Jacek i Piotr Kucharscy to bliźniacy. Obaj też pracują w policji.

Weekendowa "familiada"

Po skończeniu technikum bracia zaczęli się zastanawiać co dalej. Myśleli o wojsku, ale ostatecznie wybrali policyjne mundury. Pierwszy poszedł Jacek. To było 15 lat temu. Od 10 lat jest dzielnicowym. Teraz pełni służbę w Ożarowie Mazowieckim. - Do moich obowiązków należy pierwszy kontakt ze społeczeństwem. Jeśli jest problem, to mieszkańcy zwracają się wprost do mnie - mówi Jacek.

A kłopotów jest nie mało. Mając pod swoimi skrzydłami rejon Wolicy i Józefowa - gdzie znajduje się wytwórnia wódek - musi zmagać się z "weekendową familiadą". Tak w żargonie policjanci nazywają dni, w których dochodzi do częstych awantur domowych i kłótni rodzinnych.

Piotr w niebieski mundur wskoczył rok później od brata. Przed służbą w policji, odbył tę w wojsku. Jak sam mówi, od zawsze było tak, że ich drogi życiowe zawsze szły w tę samą stronę. Teraz pracuje niedaleko brata. Jest asystentem w Zespole do Spraw Nieletnich i Patologii Komendy Powiatowej Policji dla Powiatu Warszawskiego Zachodniego z siedzibą w Starych Babicach - kilka kilometrów od Ożarowa Mazowieckiego.

- Interwencje w szkołach, przeprowadzanie postępowań w zakresie demoralizacji, czynów karalnych popełnianych przez nieletnich oraz spotkania w szkołach, dotyczące odpowiedzialności prawnej nieletnich to moja codzienność - opowiada Piotr.

Jak dwie krople wody

Na pierwszy rzut oka policjanci niczym się od siebie nie różnią. Szczególnie wtedy, gdy mają na sobie jednakowe mundury. Przez pierwsze minuty wywiadu trudno rozpoznać, który z nich to Jacek, a który Piotr. - Nie, teraz nie wkręcamy. Ale zawsze możemy zamienić miejscami i będzie trudniej nas rozpoznać - żartują. Po pewnym czasie widać niewielką różnicę. Inne barwy głosu i sylwetka. - Ja mam jeszcze bliznę z dzieciństwa na skroni. Taka pamiątka z dzieciństwa i znak rozpoznawczy - dopowiada Jacek.

Uśmiech nie schodzi z twarzy bliźniaków. Ciągle żartują i mówią tak szybko, jakby jeden chciał przegadać drugiego. Wtrącają sobie słowa w zdania, bo przecież i tak jeden wie, co chce powiedzieć drugi. W końcu łączy ich szczególna więź.

- Naprawdę czujemy coś takiego, jak tzw. bliźniacza telepatia. Gdy Piotrek był gdzieś w innym miejscu Polski, np. Poznaniu i był chory, to ja też zaczynałem odczuwać, że zaczyna mnie łamać - opowiada Jacek.

Rodzice często ubierają swoje podwójne pociechy w ten sam sposób. Nie inaczej było w przypadku rodziny Kucharskich. Dziś, mimo że mają oddzielne domy i garderoby, zdarza im się na rodzinne spotkania włożyć takie same koszule.

Cały tekst i zdjęcia dostępny jest w serwisie wp.pl "NA SYGNALE". Zapraszamy do lektury.

/ego/

Powrót na górę strony